Nasz ulubiony czerwony bus dowozi nas do przystanku Żabnica Kamienna, skąd zielonym szlakiem wyruszamy w kierunku celu nr 1 – Rysianki.
Maszerujemy szybkim krokiem. Mijamy galerię architekta Wojciecha Opani, który marzył, by drewniane rzeźby stały przed każdym domem z Żabnicy.
Niestety nie ma czasu na podziwianie drewnianych dzieł sztuki, jest zimno, pochmurno, wieje lodowaty wiatr.
Pierwszy część naszej trasy nie jest szczególnie atrakcyjna widokowo, ale jej środkowy odcinek jest jednym z najbardziej stromych szlaków w Beskidach. Wyznakował go jeszcze Beskidenverein w ostatnich latach XIX wiek, pierwotnie kolorem czerwonym. Wielokrotnie przemalowywany, przejęty w końcu w 1928 roku przez PTT, otrzymał ostatecznie kolor zielony.
Brniemy po kolana w śniegu, zapadamy się, pochylamy głowy, by nie zaczepiać o gałęzie świerków. Rzeczywiście jest stromo, mozolnie podchodzimy, aby osiągnąć w końcu skraj lasu i stok rozległej Hali Pawlusiej. Po lewej mamy tonącą we mgle Romankę . Skręcamy w prawo, szlak zielony łączy się z czerwonym i żółtym.
Hala Rysianka wita nas śnieżycą, zmarznięci i oblepieni śniegiem docieramy do schroniska na Rysiance (1290 m n.m.mp.).
Schronisko Górskie „Rysianka” posiada długoletnią turystyczna tradycję, której początek można liczyć od 1937 roku.
Odpoczywamy i oczywiście na stole pojawiają się drożdżówki z borówkami, jedna ze schroniskowych specjalności.
Przed nami jeszcze daleka droga ok. 10 km na Krawców Wierch i ok. 5 km do Złatnej, jeszcze pamiątkowe zdjęcie…
… i wyruszamy czerwonym szlakiem w kierunku Hali Miziowej.
Docieramy do Trzech Kopców 1216 m n.m.p. i zmieniamy kolor szlaku na niebieski.
Graniczny niebieski szlak jest mniej uczęszczany i tu dopiero zaczynają się trudy zimowej wędrówki. Zapadamy się, brniemy w głębokim śniegu, mozolnie pokonujemy podejścia, schodzimy ostrożnie. Mijamy Przełęcz Bory Orawskie (930 m n.m.p.), Wielki Groń (1075 m n.m.p.) i wreszcie jest Gruba Buczyna (1132 m n.m.p.).
Teraz już „z górki” i poprawiła się pogoda. Mamy wreszcie przebłyski błękitnego nieba i widok na okolicę.
Ostatkiem sił docieramy do Hali Krawcula (1040-1060 m n.m.p), przedzieramy się głęboki śnieg, mroźny zrywa kaptur z głowy i utrudnia oddychanie, wreszcie jesteśmy w Bacówce na Krawcowym Wierchu. Nie do wiary termometr wskazuje 0 stopni.
Trzeba się rozgrzać, odpocząć, bo przed nami jeszcze 1,5 godziny zejścia niebieskim szlakiem do Złatnej.
Około 16.45 „lodowi wojownicy” meldują w Złatnej. Na parkingu w czerwonym busie czeka Pan Jacek z
suczką Fizią.
Mapka trasy
Galeria:
Opracowanie tekstu: Jolanta Ciepłuch
Zdjęcia: Damian Malcharek, Zygmunt Haręza, Zygmunt Chmielewski, Krzysztof Siarka
No comments yet.