Wielka Racza zwana także Rajczą, a po słowacku Vel’ká Rača 1236 m n.p.m. jest najwyższym szczytem grupy Wielkiej Raczy w Beskidzie Żywieckim. Wielka Racza jest doskonałym punktem obserwacyjnym, co wykorzystano w czasie wojny, a okoliczne lasy służyły za znakomitą kryjówką. Równolegle do polskiego szlaku czerwonego, po stronie słowackiej, biegnie niebieski szlak partyzancki.
Zrealizowana trasa: Przełęcz Graniczne – Kykula (1087 m n.p.m.) – Magura (1067 m n.p.m.) – Schronisko PTTK na Wielkiej Raczy – Wielka Racza (1236 m n.p.m.) – miejsce biwakowe pod Raczą (Rycerka Górna)
Na Przełęcz Graniczne dojechaliśmy zbijając w Milówce na Rajczę i dalej przez miejscowość Sól. Droga stawała się coraz węższa i węższa, ale do samej granicy prowadzł asfatowy pas jezdni.
Ruszyliśmy czerwonym szlakiem od razu nabierając wysokości. Pogoda tego dnia była typową pogodą dla koneserów gór – mgliście, z mżawką, a na szlaku błotko – jednym słowem pięknie 🙂
No właśnie, pomyśleliśmy sobie – mżawka to, czy może kapuśniaczek? 😉
I kolejna myśl.. skąd się wzięła nazwa kapuśniaczek?!
(Dla ciekawych – rozwiązanie zagadki na końcu artykułu, pod mapką)
W drodze na Wielką Raczę mijaliśmy grupę turystów z Warszawy. Spotkaliśmy ich też w schronisku. Miło było wymienić się górskimi opowieściami, razem zjeść pomidorówkę, czy kwaśnicę ( kapuśniaczek? 😉 ) i napić się lokalnych napojow 🙂
Przy zamawianiu natknęliśmy się na ciekawą innowację – system powiadamiania o gotowości zamówienia do odbioru. Polegało to na tym, że po opłaceniu zamówienia dostawało się niewielkie urządzenie elektroniczne, kształtem przypominające trochę mały telefon komórkowy. Gdy zamówienie było gotowe, urządzenie zaczynało wydawać dźwięk. Patent prosty i skuteczny, dzięki czemu nie trzeba było wyczekiwać pod okienkiem, czy nasłuchiwać okrzyków z numerkiem 😉 – brawo za innowację!
Na szczycie Wielkiej Raczy wykonaliśmy serię tradycyjnych zdjęć z banerem oddziałowym. Kozica musi być i wiadomo – Jaworzno – źródło energii.
Na wieżę widokową nie specjalnie było po co wchodzić – widok na mgłę równie dobry był tych parę metrów niżej 😉
Po sesji zdjęciowej ruszyliśmy w dół żółtym szlakiem do Rycerki Górnej.
Po drodze, z gałęzi powalonego drzewa, przygotowaliśmy zobie dzidki na pieczenie kiełbasek nad ogniskiem – jeden z elementów finałowej atrakcji wycieczki.
Pod koniec trasy deszcz ustał zupełnie. Ognisko udało się rozpalić bez większych problemów dzięki Kindze, która załatwiła z leśniczym suche drewno schowane specjalnie dla nas pod wiatą. Przy okazji jeszcze raz serdecznie dziękujemy leśniczemu za gościnę i Kindze za zorganizowanie miejsca.
Kiełbaski skwierczały, polana drzewa miło strzelały.
Były śpiewy, muzyka i tańce… czyli świetna integracja 🙂
Bawiliśmy się jeszcze po zapadnięciu zmroku w świetle ogniska i latarek.
Zapraszamy do obejrzenia galerii.
Fot.: Sebastian Łasaj, Kinga Zarębska.
Rozwiązanie zagadki deszczu „kapuśniaczka”, za Narodowym Centrum Kultury:
„KAPUŚNIACZKIEM nazywano kiedyś deszcz, który padał w czasie sadzenia kapusty – dlatego KAPUŚNIACZEK. Kapustę sadzi się wczesną wiosną, a na czas wysadzania wybiera się wilgotne i dżdżyste lub przynajmniej pochmurne dni, dlatego że taki wiosenny, lekki deszczyk jest bardzo potrzebny młodym roślinkom.”
A więc w temacie kapuśniaczka, czy też raczej mżawki mamy jasność.
Opracowanie tekstu: Sebastian Łasaj
No comments yet.