W piękną słoneczną sobotę – pierwszą tej wiosny i pierwszą po wyborach nowego Zarządu – wybraliśmy się w Beskid Sądecki.
Wycieczkę rozpoczynamy w centrum otoczonej górami i przeciętej wstęgą Dunajca malowniczej wsi Łącko.

Po wyjściu z busa bardzo szybko wyciągamy aparaty fotograficzne, uwieczniając pobliski zabytkowy rynek.

Po prawej stronie widoczna studnia św. Floriana, a nad nami elementy nawiązujące do symboli regionu- herb Łącka oraz jabłka.
Cała gmina Łącko nazywana jest bowiem „stolicą kwitnących sadów“ (głównie jabłoniowych). Słynie również z produkcji śliwowicy, która podobno „daje krzepę, krasi lica“, ale nie sprawdzaliśmy :).
Ruszamy żółtym szlakiem,

na rozgrzewkę czeka nas niedługi spacer wzdłuż potoku Czarna Woda.

Na fotografii (w środku) uśmiechnięta nowa Prezes Zarządu – Jola Ciepłuch.

To właśnie te słynne łąckie sady.

Warto dodać, że przebiega tędy fragment jednego z najpiękniejszych polskich szlaków rowerowych.

Damian sprawdza i dokumentuje czy wszyscy bezpiecznie przekroczyli mostek na Dunajcu.
Po drugiej stronie droga zakręca w lewo
i pnie się ostrzej do góry,

momentami odsłaniając zza drzew urokliwą panoramę na Dunajec i Łącko.

Wkrótce wchodzimy na leśne ścieżki.
Ciekawą sesję można sobie zrobic nie tylko na tle górskiego krajobrazu.

Na skąpanej w promieniach marcowego słońca polance, urządzamy śniadaniową przerwę.

Dalej droga prowadzi góra-dół przez kolejne wsie, gospodarstwa
oraz nieoznakowane szczyty (Okrąglicę Południową i Północną, Wojakówkę)

i na całej trasie cieszymy się rozległymi widokami.

Mamy wprawdzie wiosnę, ale „w marcu jak w garncu“- zwłaszcza w górach.
Chociaż jesteśmy na wysokosci poniżej 1000 m., w wielu miejscach zalegają jeszcze mniejsze i większe płaty śniegu.
Można to jednak praktycznie wykorzystać i potrenować „rzut z miejsca” śnieżkami 😊.

Podobne widoki tylko zaostrzają apetyt w oczekiwaniu na rozpoczęcie tegorocznego sezonu tatrzańskiego (pierwsza wycieczka w Tatry 5 lipca- zapraszamy na Baraniec!).

Dochodzimy do celu dzisiejszej wędrowki- przed nami Koziarz (inaczej Suchy Groń).
Imponująca 30-metrowa wieża na szczycie została wybudowana w 2015 r. z inicjatywy gminy Ochotnica Dolna (jako jedna z kilku podobnych) i jest częścią projektu „Enklawa aktywnego wypoczynku w sercu Gorców“. Jej drewniana konstrukcja architektonicznie nawiązuje do okolicznych gotyckich kościołów.
Cały czas znajdujemy się na terenie Popradzkiego Parku Krajobrazowego (jednego z największych w Polsce, który zasięgiem obejmuje większość Beskidu Sądeckiego), a dodatkowo przebiega tędy również Małopolski Szlak Miodny, utworzony w celu promowania lokalnych tradycji i produktów Sądecczyzny.
Obowiązkowe zdjęcie
i wchodzimy.
Wysoko!
A jeszcze wyżej, z tarasu widokowego, rozciąga się dzisiaj wspaniała panorama na Beskid Sądecki, Gorce, Beskid Wyspowy, Pieniny, Magurę Spiską, Przełom Dunajca w Tylmanowej i Tatry.

Zrobiliśmyjuż sporo fajnych zdjęć,

pytanie ile warto zaryzykować dla jeszcze lepszego ujęcia? 😊
Po zejściu rzucamy kontrolnie okiem na chyba najbardziej wiarygodny serwis pogodowy.

Góralska pogodynka instruuje, że gdy „kamień suchy -mozes rusać na szlak“, więc ruszamy w stronę Szczawnicy.

Widok na Pasmo Radziejowej.

Docieramy do węzła szlaków na przełęczy pomiędzy Jaworzynką (936) a Błyszczem (946).
Niektórzy z nas oszczędzają energię na resztę wędrówki, inni podążają nieoznakowaną ścieżką do góry, aby po kilku minutach dojść do Kapliczki Papieskiej na Błyszczu. Kaplica i pomnik Ojca Świętego upamiętniają mszę św. odprawioną w latach 70-ych przez ówczesnego kardynała Karola Wojtyłę. Niegdyś odbywały się tu spotkania oazowego Ruchu Światło-Życie, obecnie w pierwszą niedzielę sierpnia odprawiane są uroczyste msze święte.

Sympatyczne spotkanie na szlaku.

Wiosna, wiosna, wiosna, ach to ty…?
Mija 5 h wycieczki, za nami 14 km trasy i dotychczasowy żółty szlak łączy się na kilka minut z czerwonym (biegnącym z Krościenka) na kolejnym dzisiaj szczycie.

Po godzinie marszu docieramy do kameralnej Bacówki pod Bereśnikiem.

Tu mamy przerwę i czekamy aż grupa zbierze się w komplecie.

Dowcipne drogowskazy w jadalni podpowiadają, jak dostać się w bliższe i dalsze miejsca.
My musimy dostać się do Szczawnicy, więc czas się zbierać.

Na pobliskiej polanie trwa pracowite popołudnie i nasz uczynny kolega Stasiu włącza się do pomocy.

Ciekawostkę stanowi niecodzienny (i dosyć niepraktyczny!) ubiórmłodego człowieka na zdjęciu.
Jak wyjaśnia, chociaż ziemie, na których się znajdujemy, zamieszkiwała szlachta węgierska, ma na sobie typowy polski strój szlachecki.
To już końcówka zejścia,

mijamy kolejne stacje drogi krzyżowej
i do centrum Szczawnicy jest już bardzo blisko.
Jesteśmy na Placu Dietla, zwanym „Rynkiem Szczawnickim“ z zabytkowymi willami i słynną Pijalnią Wód Mineralnych.

W drodze do busa czeka jeszcze kilka lokalnych ciekawostek na zakończenie

i wracamy.
Link do zdjęć Damiana M.: https://photos.app.goo.gl/vukswucq5GhJkruE9
Wykorzystałam też kilka zdjęć Ewy Tomasik.
Przebieg trasy i profil wysokości:
Opracowanie tekstu: Kasia Ogrodowska
No comments yet.