Orla Perć to najniebezpieczniejszy, najbardziej wymagający i najdłuższy graniowy szlak w Tatrach, poprowadzony od Przełęczy Zawrat do Przełęczy Krzyżne, który zazwyczaj pokonuje się etapami.
W sobotę 19 lipca planujemy przejście od Skrajnego Granatu na Krzyżne.
Na wybranym przez nas fragmencie dominują trawersy ze sporymi ekspozycjami i trudnościami technicznymi (żleb, kominy skalne, łańcuchy, klamry). Wg przewodnika trasa o dł. 1,5 km zajmie ok. 2:15 h. Jest to najbardziej czasochłonny odcinek, przez niektórych uważany za najtrudniejszy.
Ale o tym później.
Na razie dochodzi 6:40 i jesteśmy u wylotu Doliny Suchej Wody. Cieszymy się, że pogoda dopisuje i liczymy, że niepewne deszczowe prognozy nie sprawdzą się i w kolejnych godzinach.
Czarny szlak biegnący z Brzezin wspomnianą Doliną Suchej Wody jest najbardziej dogodnym i nieuciążliwym wariantem dojścia do Schroniska Murowaniec- najlepszej bazy wypadowej na Granaty. Ciekawostką jest, że Dolina tworzy granicę między Tatrami Wysokimi i Zachodnimi, a więc przechodząc przez kolejne mostki, raz jesteśmy w Tatrach Wysokich, a raz w Zachodnich.
W potoku wypełnionym granitowymi głazami woda pojawia się jedynie po intensywnych opadach- stąd nazwa Sucha Woda.
Na polanie Psia Trawka nasz szlak przecina szlak czerwony, biegnący w stronę Doliny Roztoki przez Rówień Waksmundzką. Jest to pierwszy znakowany szlak w Tatrach Polskich (z 1887 r.).
Po dwóch godzinach docieramy do Murowańca. Schronisko jest jednym z największych w Tatrach i zostało zbudowane sto lat temu z inicjatywy Oddziału Warszawskiego Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego.




Ciekawostką wystroju jest balustrada na schodach z motywem parzenicy (popularny na Podhalu wzór zdobniczy) oraz swastyki, nazywanej przez górali „krzyżykiem niespodzianym”. W czasach gdy ten starożytny symbol nikomu nie kojarzył się źle, Mieczysław Karłowicz-polski kompozytor i taternik- używał go do znakowania szlaków tatrzańskich.



Kolejnym etapem wędrówki jest niebieski szlak nad Czarny Staw Gąsienicowy, prowadzący stokami Małego Kościelca.
W dole pomnik Mieczysława Karłowicza, który zginął tu pod lawiną w 1909 r.
Do tej pory niebo było błękitne, teraz z niepokojem spoglądamy w kierunku Stawu. Co czeka nas wyżej?
Jesteśmy nad Czarnym Stawem Gąsienicowym. Do tafli opadają stoki Żółtej Turni, Granatów, Kościelca; wierzchołków nie widać.
Dopiero gdy okrążamy jezioro, odsłania się panorama. Może jednak chmury się rozmyślą i nie popsują nam planów?


Przy skrzyżowaniu skręcamy za żółtymi znakami na Skrajny Granat, a Paweł, Tadziu, Stasiu i Damian odłączają się od grupy z zamiarem zdobycia wszystkich trzech Granatów.


Pokonujemy kolejne zakręty szybko nabierając wysokości.
W pewnym momencie kamienie są coraz bardziej ruchome i osypują się spod nóg. Nie wiemy jak iść, bo nie widać oznaczeń. Staramy się wybierać stabilniejsze głazy, żeby nie spowodować lawiny i wypatrujemy żółtych znaków. Po kilkunastu metrach dochodzimy do znakowanej, wygodnej ścieżki i już wiemy, że źle skręciliśmy w pozaszlakowy żleb.
Sytuacja pokazuje jak łatwo można zgubić szlak- nawet przy dobrej widoczności.

Na imponujących skałach podziwiamy wspinających się taterników.
Grań jest coraz bliżej.

Na Skrajnym Granacie (2225) dołączają do nas koledzy, którzy szli przez Pośredni i Zadni Granat.
Plan zrealizowany, chociaż nie obyło się bez przygody.
Kiedy jeden z kolegów pokonywał słynny krok nad przepaścią, telefon komórkowy wypadł mu z ręki i zniknął w szczelinie skalnej, ale dzięki sprawnej akcji naszego drugiego kolegi, został szybko wydobyty i zwrócony właścicielowi.
Natalia odbiera dzisiaj aż dwie odznaki Turystycznej Korony Tatr (brązową i srebrną),
a Kasia legitymację członkowską.
Serdecznie gratulujemy i zachęcamy do dołączenia do naszego Oddziału i zdobywania kolejnych odznak!
Na wierzchołku podziwiamy widoki i chwilę odpoczywamy. Do tej pory trasa nie sprawiała technicznych trudności.
Trudno się oderwać od takich widoków i iść dalej, jednak czas goni, a czeka nas długa droga.
W stromym zejściu na Granacką Przełęcz (2145) pomaga nam długi łańcuch.
Warto wiedzieć, że dla doświadczonych turystów z Orlej Perci poprowadzone są zejścia awaryjne. Powinno się z nich jednak korzystać jedynie w przypadku nagłego załamania pogody. Z Granackiej Przełęczy w uzasadnionym wypadku można wycofać się do Doliny Pańszczycy.
Kolejnym etapem jest trawers Orlich Turniczek, które przez zamontowaną drabinkę (mniej groźną niż ta na Koziej Przełęczy, na której byliśmy w ub. roku)


wyprowadzają nas na Orlą Przełączkę Niżną (2135), z obu stron podciętą przepaścią.


Dalej schodzimy kominem na tzw. Pościel Jasieńskiego (2125) – trawiastą przełęcz między Orlą Basztą a Buczynowymi Czubami. Ciekawa nazwa została wymyślona przez twórców Orlej Perci i pochodzi od nazwiska kłusownika, który polując na kozice miał tu pobłądzić i spędzić wiele nocy.
Są wakacje i weekend, więc turystów sporo i w trudniejszych miejscach tworzą się kilkunastominutowe przestoje.
Widok na Pościel Jasieńskiego oraz dalszą część grani, którą będziemy pokonywać: Buczynowe Czuby, obniżenie na Przełęcz Nowickiego i obejście Wielkiej Buczynowej Turni.
Trawers Buczynowych Czub od strony Doliny Pańszczycy częściowo prowadzi po wielkich skośnych płytach w bardzo eksponowanych miejscach. Adrenalina buzuje.
Trasa jest trudna, ale widokowa. Niemal cały czas towarzyszą nam przepiękne panoramy.


Fragment trasy, którą przeszliśmy. Widać nas w kominku z prawej strony 🙂

Trawers Wielkiej Buczynowej Turni (2128).
W drodze na Buczynową Przełęcz i Małą Buczynową Turnię, mierzymy się z dwoma miejscami, w których musimy zachować szczególną ostrożność.




Dalej teren się wypłaszcza i łapiemy oddech,

a po chwili przed nami ostatni etap wspinaczki- przechodzimy przez dwuwierzchołkową Małą Buczynową Turnię (2172). Szlak omija wyższy wierzchołek.
W tle widać naszą metę 🙂
Po zejściu z grani został nam już tylko kilkunastominutowy odcinek. Łagodnie trawersujemy turnię Ptak i Kopę pod Krzyżnem
i po godz.15 zaczynamy w różnym tempie meldować się na Przełęczy.


Krzyżne pamiętamy z październikowej wycieczki, ale wtedy widoczność była bardzo ograniczona i szczyty zasnute chmurami.
A dzisiejsza panorama wygląda tak:

Schodzimy w kierunku Doliny Pańszczycy. Nazwa wywodzi się od dawnych właścicieli- górali Pańszczyków z Białego Dunajca.

Napotkana w Dolinie flora i fauna:





Dochodzimy do płytkiego Czerwonego Stawu, który w lecie okresowo wysycha, tworząc dwa małe jeziorka, a zamieszkujące go brunatne sinice barwią wodę na czerwono.

Czy to na pewno ten sam Staw? 🙂

Na rozstaju dróg wybieramy żółty szlak na Halę Gąsienicową
i kierujemy się do Murowańca.




Ze schroniska wracamy ponownie Doliną Suchej Wody do Brzezin. Słońce chyli się powoli ku zachodowi.
W nogach mamy prawie 24 km, a niektórzy nawet więcej i na dzisiaj chodzenia nam już wystarczy. Czekamy na transport.


Autokar podjeżdża na parking przy Drodze Oswalda Balzera, prowadzącej z Zakopanego do Morskiego Oka. Nazwa została nadana dla upamiętnienia profesora prawa, który w 1902r. bronił polskich praw w sporze o Morskie Oko.
Tatry po raz kolejny nas zachwyciły! Na tak długiej i trudnej trasie zapewne każdemu z nas trafiły się drobne kryzysy, ale wszyscy daliśmy radę technicznie i kondycyjnie. Chociaż jesteśmy bardzo zmęczeni, w drodze powrotnej dopytujemy Krzysztofa o zapisy na kolejne tatrzańskie wycieczki- za dwa tygodnie jedziemy na Koprowy Wierch, a 15 sierpnia na Rysy.
Mapa trasy i profil wysokości:
Tekst: Kasia Ogrodowska
Zdjęcia: Damian Malcharek, Kasia Zięba, Kasia Ogrodowska, Olga Skalska
No comments yet.