Orla Perć to czerwony szlak turystyczny o dł. 4,3 km, poprowadzony granią od przełęczy Zawrat do przełęczy Krzyżne, uważany za najbardziej niebezpieczny w Tatrach. Przejście Orlej Perci stanowi spore wyzwanie i jest górskim marzeniem wielu turystów.
W ostatni dzień sierpnia kolejny raz udaje nam się trafić na pewną, słoneczną pogodę, zatem nic nie stoi na przeszkodzie, aby zmierzyć się z trudnościami trasy. Na wybrany odcinek (Zawrat- Kozia Przełęcz) planujemy dotrzeć z Doliny Gąsienicowej. Mamy do wyboru wariant z Kuźnic (Doliną Jaworzynki/ Boczaniem) lub dużo łagodniejsze, za to mało widokowe i monotonne, podejście Doliną Suchej Wody- na które się decydujemy.
Mijane po drodze wyschnięte koryta potoków tłumaczą pochodzenie jej nazwy.
W schronisku Murowaniec zatrzymujemy się na śniadaniową przerwę
i ruszamy za niebieskimi kierunkowskazami.
Docieramy nad Czarny Staw Gąsienicowy, który jest jednym z największych jezior tatrzańskich. Piękne, malownicze położenie, w samym sercu okazałych szczytów, odbijających się w tafli, robi bardzo duże wrażenie. W literaturze Staw był przedmiotem zachwytu poetów („Melodia mgieł nocnych. Nad Czarnym Stawem Gąsienicowym” Kazimierza Tetmajera), w malarstwie tematem obrazów wielu wybitnych malarzy (w tym Leona Wyczółkowskiego).
Można spędzić wiele czasu nad jego brzegiem, po prostu podziwiając widoki, my jednak nie zatrzymujemy się, lecz idziemy dalej – czeka nas trudna, daleka droga.
Zbieramy się w komplecie dopiero na wysokości Zmarzłego Stawu Gąsienicowego, gdzie omawiamy możliwości modyfikacji trasy, poprzez różne warianty zejścia do Doliny Pięciu Stawów Polskich.
Kolejne miejsce spotkania ustalone, kontynuujemy niebieskim szlakiem. Na Zawrat została nam godzina.
Coraz wyżej i wyżej….
Zatrzymujemy się pod ścianą Zawratu – zaraz wejdziemy w eksponowany, ubezpieczony teren. Zakładamy rękawiczki ochronne, a niektórzy z nas już teraz zapobiegliwie kaski – spadające kamienie, nieumyślnie strącone przez turystów, to nierzadkie sytuacje. Szybko zaczynają się łańcuchy…
Przed samą Przełęczą, po prawej stronie, znajduje się figura Matki Boskiej (zwana Zawratową), umieszczona w skale Zawratowej Turni z inicjatywy budowniczego Orlej Perci- ks. Walentego Gadowskiego w 1904 r.
Jesteśmy na Zawracie.
Od południa rozciąga się piękna panorama na górną część Doliny Pięciu Stawów Polskich, a przy tak dobrej pogodzie jak dzisiaj, również na wiele szczytów, m.in.: Szpiglasowy Wierch, Miedziane, Koprowy Wierch, Mięguszowiecki Szczyt, Hruby Wierch, Krywań, Gerlach, Rysy…
Kilka osób wybiera w tym miejscu spokojny, relaksujący spacer powrotny do Doliny Pięciu Stawów Polskich, a my ruszamy za czerwonymi znakami w kierunku Koziej Przełęczy. Od 2007 r. ten odcinek (aż do Koziego Wierchu) jest jednokierunkowy.
Nie będzie odwrotu!
Początek jest stosunkowo łatwy,
po kwadransie stajemy na Małym Kozim Wierchu (2228 m n.p.m.),
dopiero za jego wierzchołkiem zaczynają się techniczne trudności. Schodzimy po łańcuchach na Zmarzłą Przełączkę Wyżnią, a następnie stromo w dół, wzdłuż Żlebu Honoratka – na mapach Orlej Perci oznaczonego jako jedno z kilku szczególnie niebezpiecznych miejsc. Często zalega w nim pokrywa śniegowa, co zdarza się nawet w lipcu.
W drodze na Zmarzłą Przełęcz trawersujemy Zmarzłe Czuby. Widokowy, ubezpieczony szlak prowadzi góra- dół.
Trzeba uważać na śliskich, ukośnych płytach. Widoczny na kamieniach zielony nalot to bardzo często spotykany w Tatrach porost – wzorzec geograficzny.
Dochodzimy na Zmarzłą Przełęcz.
Charakterystyczny głaz, przy którym turyści bardzo chętnie się fotografują, to „Chłopek”. Zastanawiamy się, jak długo jeszcze wytrzyma tyle sesji dziennie…
Kilka osób próbuje, ale dzisiaj ani drgnie.?
Ze Zmarzłej Przełęczy spoglądamy na ogromną, południową ścianę legendarnej Zamarłej Turni. Jesteśmy pod wrażeniem jej majestatu…
Z oddali udało nam się z uchwycić w kadrze wspinających się taterników.
Z Zamarłą Turnią wiąże się przejmująca historia tragicznej śmierci młodych, zdolnych taterniczek – sióstr Skotnicówien, z początku XX wieku. Zakochany w jednej z nich, Julian Przyboś napisał słynny wiersz
„Z Tatr” z dedykacją: „Pamięci taterniczki, która zginęła na Zamarłej Turni”. W literaturze tematycznej można znaleźć wiele ciekawych opracowań na temat zdobywania Zamarłej Turni (np. w „Trylogii Tatrzańskiej Wawrzyńca Żuławskiego).
Jesteśmy tuż przy wąskiej Koziej Przełęczy, najpierw jednak musimy na nią zejść. Przed nami zawieszona na Zamarłej Turni słynna Kozia Drabinka, która- wisząc nad przepaścią- od lat dostarcza emocji i zastrzyku adrenaliny pokonującym ją turystom.
W 2023 r. drabinka została wymieniona na nową. Podobnie jak poprzednia liczy 26 stopni i 8 metrów. Ci z nas, którzy mieli okazję tu być w poprzednich latach, potwierdzają, że nowa konstrukcja jest dużo stabilniejsza.
Z Koziej Przełęczy można wrócić pętelką do Zmarzłego Stawu lub skręcić w prawo – w kierunku Pustej Dolinki (żółtym szlakiem) i Koziego Wierchu (szlak czerwony-ciąg dalszy Orlej Perci). Mimo chęci i entuzjazmu już wiemy, że ograniczony czas nie pozwoli nam dzisiaj na wybranie trzeciej opcji.
Poniżej Przełęczy trudno nam wypatrzeć wyżej wspomniane szlaki.
Intuicyjnie schodzimy łagodną ścieżką w dół żlebu, wypełnionego kamieniami. To błąd! Brak tu oznaczeń więc szybko, ale ostrożnie, wycofujemy się.
Właściwa droga ostro zakręca po skałach do góry. Po chwili jesteśmy znowu na łańcuchach…
Zejście górną częścią Doliny jest męczące. Ciągnące się bardzo długo sztuczne ubezpieczenia i ostre nachylenie, wciąż wymagają od nas szczególnej koncentracji i dużej zręczności, a sporo już przeszliśmy i jesteśmy nieco zmęczeni.
Będąc w niższej części Doliny, możemy dostrzec z innej perspektywy Chłopka i fragment trasy, która już za nami.
W otoczeniu wysokich, surowych skał, zalegają głazy i skalne rumowisko… Ogrom i pustka, które nas otaczają, są przytłaczające.
Kierujemy się w stronę Doliny Pięciu Stawów Polskich.
Spotykamy się wszyscy ponownie w schronisku, które jest najwyżej położonym schroniskiem w polskich Tatrach.
Odpoczywamy, uzupełniając stracone kalorie,
robimy pamiątkowe zdjęcie,
mamy też niespodziewanego i bardzo odważnego gościa.
Jest chyba głodny, ale nic od nas nie dostanie – nie wolno dokarmiać dzikich zwierząt.
Mamy okazję, by podejść na zielony szlak i zobaczyć najwyższy w polskich Tatrach wodospad – Siklawę.
Wracamy Doliną Roztoki, mijając po lewej stronie Wołoszyn, część Orlej Perci, który jest od wielu lat niedostępny turystycznie. Obszar został objęty rezerwatem przyrody przez Polskie Towarzystwo Tatrzańskie w latach 30-tych, a w 1956 r. utworzono w nim rezerwat ścisły i zamknięto szlak.
I jaka niespodzianka na drodze!
Od Wodogrzmotów Mickiewicza zostaje jeszcze tylko kilka kilometrów nużącego zejścia asfaltem, jak zawsze pełnym turystów, spacerowiczów i pasażerów fasiągów.
Pełną wrażeń wycieczkę kończymy na parkingu w Palenicy Białczańskiej.
Opracowanie tekstu: Katarzyna Ogrodowska
Zdjęcia: Damian Malcharek, Katarzyna Ogrodowska, Katarzyna Zięba, Krzysztof Siarka, OK
Mapka trasy:
Galeria:
No comments yet.