Niy ma gańba ciś na Klimczok czyli żaden wstyd zdobywać Klimczok.
24 lutego nasz ulubiony czerwony bus z trudem pokonywał serpentyny na drodze nr 942 łączącej Szczyrk i Wisłę. Tegoroczny luty był najcieplejszy w historii pomiarów temperatury w Polsce.
Mogliśmy bezpiecznie wjechać na Przełęcz Salmopolską (934 m n.m.p.), włożyć lekkie kurtki, ale ze smutkiem patrzyliśmy na stok stacji narciarskiej na Białym Krzyżu. Niewielu amatorów „białego szaleństwa” szusowało po szaroburym mokrym śniegu, chociaż zwykle sezon narciarski zaczyna się tu wyjątkowo wcześnie i trwa aż do wiosny.
Czerwonym szlakiem, błotnistą ścieżką rozpoczęliśmy wędrówkę z Przełęczy Salmopolskiej w
kierunku Kotarza, pierwszego celu naszej wyprawy. Było mglisto i wilgotno, z czasem mżawka
zamieniła się w deszcz. Niedługo zabawiliśmy na pustym o tej porze roku Kotarzu (974 m n.m.p.).
Przed deszczem uciekaliśmy w kierunku przełęczy Karkoszczonka i udało się. Pogoda poprawiła się,
nasze humory też.
Po odpoczynku w prywatnym schronisku Chata Wuja Toma, uśmiechnięci ustawiliśmy się do zdjęć z oddziałowym banerem.
Kontynuowaliśmy wędrówkę czerwonym szlakiem aż do Siodła pod Klimczokiem.
Jeszcze tylko krótkie podejście czarnym szlakiem i osiągnęliśmy najwyższy punkt (1117 m n.p.m.) naszej wycieczki.
Na Klimczoku rozpoczęło się fotograficzne szaleństwo, zdjęcia z banerem, zdjęcia pod tabliczką
szlakową i na tronie.
Mogliśmy podziwiać widoki na Babią Górę, Tatry i najbliższe, wreszcie widoczne – Skrzyczne, najwyższy szczyt Beskidu Śląskiego.
Schronisko PTTK Klimczok pękało w szwach, więc zdecydowaliśmy – schodzimy żółtym szlakiem przez
Magurę do Mesznej. Na Magurze wreszcie mieliśmy zimowy krajobraz i piękne widoki. Największe
emocje wzbudziła doskonale widoczna Elektrownia Jaworzno.
Zejście do Mesznej wymagało sporo wysiłku, było bardzo stromo. Całe szczęście nie było śniegu i błota, bezpiecznie dotarliśmy do Chaty na Groniu. Pięknie położona na leśnej polanie chata, to połączenie górskiej chaty, galerii sztuki i muzeum etnograficznego.
Pyszne jedzenie oraz miła atmosfera, którą zapewnił nam gospodarz chaty, góral z Mesznej, człowiek wielu talentów Jacek Kawalcze, pozostanie nam w pamięci na długo. Żal było opuszczać gościnną Chatę na Groniu, wrócimy tu na pewno.
Szybciutko pokonaliśmy ostatnie 2 km naszej trasy, w Mesznej pod kościołem pw. Niepokalanego
Serca NMP czekał na nas bus i jego „kapitan” pan Wiesiek.
Opracowanie tekstu: Jolanta Ciepłuch
Zdjęcia: Damian Malcharek
Mapa trasy:
Pełna galeria
No comments yet.